
Takie wakacje to ja lubię! Pogoda od Świąt Wielkanocnych była praktycznie cały czas znakomita. Ciepło, ciepło i jeszcze cieplej, a opadów jak na lekarstwo. Pół roku lata w Polsce – bezcenne. Na Mazurach spędziliśmy ponad trzy tygodnie. Wydarzeń i zabaw było co niemiara i jedynie perspektywa oglądania bajek na tablecie pozwoliła mi spokojnie wyjechać z powrotem do Warszawy.
Zaczęliśmy od zaćmienia Księżyca. Wiktor i Dominik razem ze swoimi rodzicami i dziadkami czekali na nas pomimo późnej pory. Co prawda soli i chleba na powitanie nie było, ale za to przesiedzieliśmy na dworze jeszcze z godzinę, gapiąc się na czerwony księżyc. A od rana hulaj dusza piekła nie ma! Przez kolejne trzy tygodnie przerobiliśmy w zasadzie wszystko, co tylko do przerobienia przez cztero- i dwulatka było. Wyliczając tylko rzeczy, które moja dobra, aczkolwiek dość krótka pamięć może sobie przypomnieć, to były to między innymi: wyjazdy nad jezioro, szaleństwa w wodzie i pływanie na różnych dmuchańcach, budowanie zamków z piasku oraz chlapanie wszystkich na około – zrobione. Strzelaniny z najróżniejszych gun’ów do wszystkich i wszystkiego co się rusza i nie tylko – zrobione. Zabawa w policjantów i przestępców – zrobione. Poszukiwanie i zabijanie zombiaków – zrobione. Zabawa w chowanego na całym ogrodzie – zrobione. Wchodzenie na drabinę i zrywanie czarnego bzu – zrobione. Ognisko – zrobione. Nauka jazdy na dużym rowerze z pedałami – zrobione. Prawie kino – czyli oglądanie filmu w nocy na komputerze – zrobione. Filmiki na Youtube – obejrzane. Mistrzostwa świata w lekkiej atletyce podwórkowej – zrobione. Oznaczenie swojego drzewa w lesie literką Z jak Zygzak – zrobione. Kąpiel Bruna w wiadrze – zrobione. Badminton – zrobione. Piłka nożna – zrobione. Nauka chodzenia Brata – zrobione. Oszałamiająca liczba zjedzonych lodów- zrobione przede wszystkim.
Zdajecie sobie zapewne sprawę, że uczestniczyliśmy z Bratem w większości tych wydarzeń, dlatego też nie za bardzo był czas, żeby to wszystko notować ze szczegółami. Poza tym jest to blog, a nie epopeja narodowa, więc na hasłach-ogólnikach musimy zakończyć, bo ani iCloud, ani nawet Chuk Norris nie ma tyle miejsca na dyskach, żeby to wszystko pomieścić.