
Właśnie minął rok od moich narodzin, co niestety oznaczało, że Matka musiała zakończyć domową sielankę i wrócić do pracy. W związku z tym zaczęły się poszukiwania niani. Na początek robiła za nią babcia i to była bezspornie najlepsza opcja, ale niestety tylko tymczasowa. Dlatego w międzyczasie Stwórcy rozpoczęli poszukiwania kogoś na jej miejsce. Ojciec zarejestrował się w odpowiednim portalu i po zapłaceniu osiemdziesięciu złotych za miesiąc dostępu (ale biznes!!!), dodał ogłoszenie i czekał. Zgłaszające się kandydatki były przeróżne. Od głupiutkich nastolatek do starszych, bezdzietnych pań, które chciały na mnie testować swoje wymarzone zasady wychowania. I oczywiście cały wachlarz przeróżnych osobliwości pomiędzy, od kompletnych niemot do lokalnych gwiazdeczek. Ostatecznie zdecydowali się na przetestowanie ze mną dwóch nich, z czego pierwsza odpadła tak na dobrą sprawę po dwóch godzinach, gdyż jedynym słowem wydobywającym się z jej ust było kiepsko akcentowane i przeciągane “haaaaallllooooooo”, a druga została, gdyż, po pierwsze od razu ją polubiłem i dobrze czułem się w jej towarzystwie, po drugie czas naglił, a po trzecie lepszych kandydatek nie było. Natychmiast też zaczął się proces wdrażania. Na początek pod stałym nadzorem co najmniej jednego ze Stwórców, ale z czasem zacząłem coraz więcej przebywać z nianią sam na sam. Oczywiście nie myślcie sobie, że nadzoru nie ma i nie będzie. Oczywiście, że jest i będzie nadal, permanentny! Na razie, od czasu do czasu, któryś ze Stwórców zakrada się w pobliże placu zabaw i sprawdza jej zachowanie z ukrycia, dopiero później ujawniając swoją obecność. Do tego w domu czekają na zainstalowanie dwie kamery. Normalnie Fort Knox nie ma takiego monitoringu!
Ale wracając do niani to generalnie jest nie najgorzej. Zdążyłem się już do niej przyzwyczaić i coraz mniej przeszkadza mi brak Stwórców w okolicy. Stało się to dość szybko zapewne dlatego, że bardzo dużo czasu spędzamy na spacerach i placu zabaw. Duża tu zasługa złotej polskiej jesieni, która praktycznie codziennie dostarcza mnóstwo słońca i temperatury powyżej piętnastu stopni. Ponadto kontrole z ukrycia nie wykazały jak dotąd żadnych powodów do niepokoju, więc niedługo zacznie się moje życie z nianią na pełny etat. To chyba dobrze, bo gdy w domu jest któryś ze Stwórców to moja uwaga nie skupia się na niani tylko na nich i przeszkadza jej to w oswajaniu mojej osoby. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży i zostanie z nami na dłużej. Dzięki temu będę mógł kontynuować owijanie jej wokół paluszka i nie trzeba będzie marnować czasu na przechodzenie całej procedury od początku.