8 views 3 mins 0 comments

ZNOWU SZPITAL.

In 2017
26 listopada, 2017

Tym razem to nie ja! Tym razem przyszła kolej na Brata. Ja sobie grzecznie spałem! Zaczęło się od przeziębienia, które zresztą mam ja, ma Brat i ma Ojciec. Przeziębienie jak to przeziębienie. Raz lepiej, raz gorzej, ciągle jest i skończyć się nie chce. Ale zacznijmy od początku.

W czwartek rano Ojciec wyjechał do Poznania na targi, więc zostaliśmy we trójkę. Dwa małe zakatarzone nosy i Matka. Katar dokuczał nam od tygodnia, a stan zakatarzenia utrzymywał się na wysokim, ale jednak stabilnym poziomie. Oczywiście do czasu, kiedy do akcji wkroczyła gorączka u Brata. Matka zaatakowała ją z furią pięciu mililitrów nurofenu trzy razy dziennie i chwilowo wszystko się uspokoiło. Znowu do czasu. Ten czas to okolice 3 nad ranem. Brat obudził się do karmienia, a ponieważ był mocno rozgrzany, Matka natychmiast sprawdziła temperaturę. Licznik wskazywał ponad 38. Chwilę później było już ponad 39 i do tego doszły dreszcze niczym drgawki, więc po chwili zastanowienia zadzwoniła na pogotowie po poradę i zaproponowano jej podwózkę do szpitala. Naturalnie tylko z chorym dzieckiem, za 10 minut. To większe, mniej chore, miało zostać w domu. W związku z tym, że nie wypadało zostawić trzylatka samego w domu, w środku nocy, Matka obudziła ciocię Kasię (mamę mojego kolegi Maćka) i poprosiła, aby ze mną została. Na szczęście miała włączony telefon i po kilku minutach była już u nas. Oczywiście jak tylko Matka pojechała, to się obudziłem. Zobaczyłem, że nie ma rodziców i spanikowałem. Ciocia spokojnie mi wytłumaczyła kim jest i co tu robi, zrobiłem więc rundkę po mieszkaniu stwierdzając, że faktycznie nikogo nie ma, i jak gdyby nigdy nic, poszedłem z powrotem spać. W międzyczasie Matka obudziła jeszcze Ojca i poinformowała, że chyba będzie musiał wrócić, bo jak zostanie w szpitalu to ja zostanę jak Kevin, sam w domu. Ojciec sprawę przemyślał, wezwał do zaprzestania paniki i poczekania na decyzję lekarzy. Jak trzeba będzie to przyjedzie, oby nie – taka była jego konkluzja.

Na szczęście nie musiał. Matkę z Bratem po badaniach odesłali do domu, Ojciec przez przerwę we śnie zaspał na śniadanie, a ja obudziłem się jak nigdy nic, praktycznie nieświadomy, że cokolwiek się wydarzyło. I tak sobie chorujemy dalej, raz bardziej, raz mniej.

Visited 1 times, 1 visit(s) today