Dawno, dawno temu, w Warszawie padał śnieg. Od kilku lat było go jednak jak na lekarstwo, więc można powiedzieć, że tegoroczna zima wręcz rozpieszcza nas pod tym względem. Doszło do tego, że Stwórcy nie nadążają z kupowaniem rękawiczek, tyle ich gubimy!
Tak piękna zima pozwala nam na szaleństwa, które znamy praktycznie tylko ze zdjęć. Na Górce Szczęśliwickiej bywamy regularnie, szaleńczo zjeżdżając w kierunku kościoła, próbując ominąć różne przeszkody i czekając aż któryś ze Stwórców nas złapie na dole, chroniąc przed crash testem. Drugą naszą miejscówką jest Pole Mokotowskie. Tam górka jest co prawda mniejsza, ale za to zjeżdżamy bez asekuracji i do tego jest jeszcze lodowa ślizgawka, na której Ojciec próbuje nie połamać sobie nóg. O regularnych wypadach na podwórko i konieczności ciągania nas po nim wte i nazad nie muszę wspominać, prawda? W końcu samo zdrowie dla Stwórców! Nam jest oczywiście ciągle mało i mało, ale kto dzieciom zabroni?
Mamy nadzieję, że w przyszłym roku śniegu będzie więcej i jeszcze dłużej poleży, bo zakupione są już nowe sanki i szczerze mówiąc nie zdążyły się zbytnio zamortyzować.
