
Aura zmienia się cały czas na gorsze, więc coraz więcej czasu muszę spędzać w domu. Chyba nie prędko wrócą czasy, gdy całe dnie spędzałem na dworze, śmigając wszędzie na rowerze i szalejąc na placach zabaw. Dawno, dawno temu dostałem swój pierwszy rowerek. Wcześniej widziałem takie na placach zabaw i często je podkradałem, próbując na nich jeździć. Bardzo mi się to zresztą podobało. I to zarówno jeżdżenie, jak i podkradanie. Co prawda przed zakupem Stwórcy zastanawiali się jeszcze nad hulajnogą, ale doszli do wniosku, że rower będzie lepszy do nauki utrzymywania równowagi i przyszłych szaleństw rowerowych. Dlatego też pewnego słonecznego, czerwcowego popołudnia, pojechałem z Ojcem do sklepu i długo się nie zastanawiając wyjechałem na nowym, czerwono-żółtym Puky. Od kiedy go mam, praktycznie przestałem chodzić na piesze spacery. Zamiast wszędzie biegać jak Forrest Gump, teraz wszędzie jeździłem. Z każdym mijającym tygodniem coraz szybciej i z coraz donośniejszym “wruuuuuuummmm”. Nigdzie bez rowerka się nie ruszałem, co zresztą bardzo podobało się Stwórcom, bo dzięki temu mogłem dużo bardziej się wybiegać i prawdopodobieństwo rozniesienia przeze mnie domu drastycznie spadało. A jako dodatkowy bonus mogli spakować wózek do pudełka i wynieść do piwnicy.
Te wspaniałe czasy skończyły się niestety wraz z przyjściem zimowej aury. Spędzamy teraz więcej czasu w domu, więc wymyślamy ciągle jakieś zabawy. Spodobało mi się chowanie w różnych miejscach. Zaczęło się dawno temu od przykrywania mnie kocem i wołania “Gdzie jest Igi?”. Teraz zabawa wskoczyła na wyższy poziom. Najpierw chowałem się pod rozwieszonym praniem, później zacząłem włazić do szafy. Jak już mnie tam znaleziono to udawałem, że jeżdżę w tej szafie pociągiem. Doprowadzało to zresztą Stwórców do szewskiej pasji, gdy przesuwając niezbyt delikatnie drzwi, z zadziwiającą regularnością waliłem nimi o framugę. Po każdym zwróceniu uwagi kolejne dwa przesunięcia były delikatne, ale przy trzecim wszystko wracało do normy. Ostatnimi czasy osiągnąłem kolejny poziom wtajemniczenia i chowam się pod łóżkiem, zasuwając się pudłami.
Spodobało mi się również robienie bałaganu. Nie żebym nie robił tego notorycznie wcześniej, ale teraz potrafię zrobić to z premedytacją. Mało tego! Od razu biegnę do Stwórców się pochwalić i krzyczę “Mama / Tata chodź zobacz!” lub też “Co tu się stało?!”, po czym jestem oczywiście zaganiany do sprzątania. To już akurat mi się mniej podoba, więc znowu lecę do Stwórców, tym razem z prośbą o pomoc. Mój geniusz również tutaj zaczyna się objawiać, bo teraz jak mi każą sprzątać to szybko wrzucam wszystko jak leci do jednego dużego pudła i po kilkunastu sekundach melduję, że pokój posprzątany. I pomyśleć, że jeszcze niedawno marnowałem tyle czasu na układanie poszczególnych rzeczy w odpowiednich pudełkach.