9 views 9 mins 0 comments

WAKACJE KRK 2023 PART 1.

In 2023
24 lipca, 2023

W tym roku na nasze główne, dwutygodniowe wakacje, ponownie wylądowaliśmy w Chorwacji. Tym razem wybór padł na wyspę KRK, do której mogliśmy dojechać bez noclegu po drodze (czytaj taniej i szybciej). Na dodatek, w drugim tygodniu miała do nas dołączyć rodzina G., zapowiadały się więc znakomite wakacje!

Wyjechaliśmy wcześniej niż w zeszłym roku i dzięki temu wieczorem dotarliśmy do Mariboru. Tak, dobrze usłyszeliście, nocleg po drodze. Przecież wiecie, że plany się zmieniają, prawda? Po przenocowaniu, szybko zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do Bled, dokąd zawitał ostatnio Clarkson z ekipą i gdzie zobaczyliśmy przepiękne alpejskie jezioro z wyspą, na której stoi stary kościół. Oczywiście nie mogło zabraknąć kąpieli i lodów, a na deser było wejście na punkt widokowy, z którego mogliśmy zobaczyć cały Bled w pełnej krasie. Malowniczość scenerii podkreślały widoki na Alpy Julijskie oraz przepiękna pogoda. Tylko Matka nie była do końca szczęśliwa, ponieważ – po pierwsze – musiała wspinać się w sandałach, a po drugie – sandały rozleciały się w połowie drogi. Nic to! My byliśmy przeszczęśliwi. Do auta wróciliśmy przepiękną trasą wzdłuż jeziora, gdzie mogliśmy jeszcze nacieszyć oczy bajkową scenerią. A później już tylko trzy godziny do Silo.

Po załatwieniu formalności w agencji nieruchomości, zaparkowaliśmy auto w małej miejscowości Polje, na ulicy Donje Selo 53, gdzie mieliśmy wynajęte mieszkanie. Od razu przypadło nam do gustu, ale oczywiście nie obyło się bez awantury, tym razem o łóżko. Obaj chcieliśmy spać od zewnętrznej, ale Matka przytomnie zareagowała i zarządziła spanie w poprzek, dzięki czemu konflikt został szybko zażegnany i mogliśmy zacząć rozpakowywanie manatków. Wieczorem pojechaliśmy lokalnie na pierwsze kąpanie i ku naszemu zaskoczeniu woda była dość chłodna! Kolejne dni płynęły nam bardzo leniwie, ponieważ Stwórcy doceniali przepiękny widok na morze i góry rozciągający się z naszego tarasu i nieśpiesznie było im wyjeżdżać gdziekolwiek. Poranki spędzali więc na czytaniu i piciu kawy, my natomiast spaliśmy do dziesiątej, a później bawiliśmy się lub oglądaliśmy bajki. Najczęściej jednak robiliśmy jedno i drugie. Dopiero później, czasami nawet późnym popołudniem, jechaliśmy nad morze. Staraliśmy się jeździć w różne miejsca, żeby lepiej poznać wyspę. Zaczęliśmy od Malinskiej, gdzie znaleźliśmy bardzo ładną trasę wzdłuż wybrzeża z małymi zatoczkami i drzewami dającymi błogi cień. Tak nam się spodobał spokój i cisza w tej okolicy, że wracaliśmy tam później dwa czy trzy razy. Kolejnym miejscem, które nam się spodobało był Glavotok Port, gdzie nie było dużo ludzi, była fajna plaża z długim wejściem, dzięki czemu można było się powygłupiać i porzucać piłką.  Dodatkowo można było skakać do wody z kamiennego mola, z czego skrzętnie skorzystaliśmy. Po spędzonym tam dniu, wieczorem udaliśmy się jeszcze do Risiki, na piaszczystą plażę, gdzie pierwszy raz bawiliśmy się na dmuchańcu wodnym. Bardzo nam się spodobała ta forma rozrywki i oświadczyliśmy Stórcom, że koniecznie chcemy pobawić się w ten sposób jeszcze raz!

Następnym miejscem, które odkryliśmy i do którego wracaliśmy kilka razy, był Vrbnik i jego okolice. Tam to już naprawdę poczuliśmy magię lata, wakacji i Chorwacji. Zaczęliśmy od plaży Potovosce, która jest świetna, ale ma jedną wadę – brak na niej cienia. Po chłodzącej kąpieli i szybkiej naradzie, ruszyliśmy więc dalej, trasą trekkingową wzdłuż wybrzeża, do położonej jakieś dwadzieścia minut drogi, malowniczej zatoczki. Trekking był świetny, a zatoczka jeszcze lepsza. Mieliśmy trochę cienia, ludzi było niewielu, a woda była tak ciepła, że nie mogliśmy się schłodzić. Zostaliśmy tam do końca dnia, a w drodze powrotnej do auta, jeszcze raz przekąpaliśmy się na Potovosce. Następnie ruszyliśmy do Vrbnika na zwiedzanie i lody.  Zaczęliśmy od plaży miejskiej z klifami, niedaleko której był parking. Nie muszę chyba mówić, że była to dla mnie zdecydowanie najlepsza atrakcja tego miasteczka, prawda? Przez godzinę skakaliśmy non-stop. Ja z Ojcem z wyższych partii, a Bruno z trochę niższych. Zabawa była fantastyczna i w ogóle nie chciało nam się iść do miasta na zwiedzanie. Stwórcy się jednak uparli, więc bardzo niechętnie i po wielkim marudzeniu, poszliśmy do centrum, skuszeni przede wszystkim obietnicą lodów. Miasteczko jest bardzo ładnie położone, na wysokim na pięćdziesiąt metrów klifie, ale najładniej wygląda chyba z drona, bo na ziemi nie ma tak pięknych widoków. Nam spodobała się trzecia najwęższa uliczka świata i pyszne lody, a Stwórcom, jak zawsze, kościoły, zabytki, grająca przy restauracji lokalna kapela i tym podobne. W pierwszym tygodniu naszego pobytu odwiedziliśmy również stolicę wyspy – miasto KRK. Na początek znaleźliśmy rodzinną trasę rowerową dookoła półwyspu z prawej strony miasta, którą objechaliśmy w poszukiwaniu fajnego miejsca do kąpieli. Warunki atmosferyczne i geograficzne jednak nie sprzyjały i nie udało nam się znaleźć dobrego miejsca, a nadciągające chmury i porywisty wiatr sprawił, że wróciliśmy do samochodu. Kąpiel została przesunięta na plażę miejską, żeby w razie deszczu można było szybko uciec do samochodu. Po dotarciu na miejsce, pogoda pogarszała się coraz bardziej, więc większość ludzi zaczęła się pakować i wracać do siebie. A my jak zawsze pod prąd. Rozłożyliśmy się na głównej plaży, gdy była już praktycznie pusta. Morze jednak było ciepłe, a dzięki wiatrowi były fajne fale, więc cóż tu dużo mówić – hulaj dusza, piekła nie ma. Faktycznie spadło kilka kropli deszczu i faktycznie trochę powiało, ale samotna kąpiel w centrum KRK w lipcu – bezcenne! Po kąpieli udaliśmy się do centrum na zwiedzanie. Miasteczko było zdecydowanie bardziej malownicze niż Vrbnik. Wąskie, kamienne uliczki, piękna katedra, zamek i park przy morzu. Po zwiedzaniu i obowiązkowych lodach, wróciliśmy jeszcze raz nad morze, tym razem na kemping Ježevac. Tam znowu zaliczyliśmy z Brunem dmuchaniec wodny, a Stwórcy chiloutowali się na brzegu.

Visited 1 times, 1 visit(s) today