
Kolejne dni wakacji to kolejne wycieczki. Stwórcy zapewniali nam moc atrakcji. Zaczęliśmy od Muzeum Techniki Wojskowej Gryf. Jadąc tam byłem dość mocno nadąsany, ale z czasem, jak już zaczęliśmy oglądać fajne eksponaty (a przede wszystkim po zjedzeniu lodów), zaczęło mi się podobać. Szczególnie stare wojskowe samochody. Po zwiedzeniu muzeum, ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem na Kaszuby, do Muzeum Kolejnictwa w Kościerzynie. Tam to dopiero miałem focha. Natomiast Bruno, po początkowym przerażeniu rozmiarami eksponatów, coraz bardziej się rozkręcał i chciał wchodzić do każdej lokomotywy, do każdego wagonu i ciężko było go wyciągnąć z powrotem. Po niezbyt smacznym obiedzie, ruszyliśmy w drogę powrotną i jako że do Trójmiasta wjeżdżaliśmy od strony Gdańska, to udało nam się zobaczyć słynną Stocznię i jej najbliższą okolicę. W końcu, umęczeni jak nigdy, pojechaliśmy do domu, przejeżdżając jeszcze dwa razy przez tunel. I tak upływały nam kolejne dni.
W drugim tygodniu scenariusz był podobny. Rano zabawa, później wyjazd na plażę, w międzyczasie jakieś wycieczki lokalne, później obiad i powrót do domu. Z ciekawostek odwiedziliśmy Muzeum Marynarki Wojennej, gdzie podziwialiśmy wszelkiej maści statki i samoloty, a później jeszcze Błyskawicę. W Gdyni również udało nam się zjeść najlepsze na wakacjach obiady. Pierwszy to były w Pierożku przy Skwerze Kościuszki, gdzie pierogi były prawie tak dobre, jak u babci Halinki. Na drugi trafiliśmy przez kompletny przypadek, ponieważ nigdzie nie mogliśmy znaleźć rosołu. Pytaliśmy w wielu restauracjach, ale żadna nie miała go w menu lub nie był już dostępny. W końcu, po przemaszerowaniu nie wiadomo ilu kilometrów, trafiła się Oberża 86 i Stwórcy od razu byli pewni, że dobrze trafiliśmy! Rosół był znakomity, a drugie dania tak pyszne, że nawet rachunek nie zrobił wrażenia na Stwórcach. Jedzenie warte każdego grosza! Pod koniec drugiego tygodnia zrobiliśmy sobie jeszcze wyjazd do Orłowa, gdzie mieliśmy fajną przejażdżkę trasą rowerową do Sopotu, ale skupiliśmy się przede wszystkim na plażingu i relaxingu.
Niestety czas płynął nieubłagalnie i nagle trzeba było wyjeżdżać. Nie podobało się to nam w ogóle i nie mówię tu tylko o dzieciach. Na samą myśl o kolejnej długiej trasie robiło mi się słabo, ale na szczęście mieliśmy tablet, więc jakoś daliśmy radę. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wakacje będą jeszcze lepsze!