13 views 4 mins 0 comments

WAKACJE 2020. PART 1.

In 2020
24 sierpnia, 2020

Przez tego cholernego wirusa, Stwórcy bardzo długo się wahali, czy jechać na wakacje, czy nie jechać. W końcu jednak zapadła pozytywna decyzja. Jedziemy na prawdziwe, dwutygodniowe wakacje nad morze. Co prawda polskie, a nie Śródziemne, ale lepszy rydz niż nic. Byliśmy z Brunem strasznie podekscytowani, bo jeszcze nigdy nie byliśmy nad morzem (nie licząc mojego pobytu w wieku niemowlęcym) i nie mogliśmy się już doczekać, kiedy wreszcie je zobaczymy!

Droga była dłuuuuuuuugaaaaaaaa pomimo tego, że ruszyliśmy z Mazur, gdyż rowery na dachu nie pozwalały zbyt szybko jechać. Po prawie wieczności, w końcu dojechaliśmy do Trójmiasta i Ojciec zaproponował szybki wypad na plażę. Pierwsze wrażenie było mieszane. Z jednej strony wielkie podniecenie, jednak pomieszane ze strachem, co to to morze w ogóle jest. No i strach wziął górę. Bruno krzyczał, że chce do domu, a ja tylko chwilę postałem z zamoczonymi stopami i również uciekłem na plażę. Zrobiliśmy więc rodzinny odwrót i pojechaliśmy do Rumii, gdzie mieliśmy stacjonować. W domku zajęliśmy z Brunem dwa pokoje. Na dole mieliśmy sypialnię, a na górze pokój dzienny, gdzie złożyliśmy wszystkie swoje zabawki. Od początku nasze dni miały podobny scenariusz. Codziennie rano Bruno wstawał z Ojcem i jechali rowerami po świeże pieczywko, a po śniadaniu pakowaliśmy się do auta i ruszaliśmy nad morze. Zmieniały się tylko pory wstawania i wyjeżdżania, z każdym dniem na coraz późniejsze.

Na pierwszy wypad pojechaliśmy do Gdyni. Zobaczyliśmy Błyskawicę i Dar Pomorza, które zresztą niezbyt nam się spodobały. Dużo bardziej byliśmy zainteresowani wesołym miasteczkiem, którego Stwórcy chcieli za wszelką cenę uniknąć ze względu na panującą pandemię. Kiedy w końcu doszliśmy na plażę, okazało się, że morze nie jest już takie straszne i pluskaliśmy się w nim co chwilę, a w przerwach budowaliśmy różne rzeczy z piasku, które Bruno rozjeżdżał swoimi samochodami. W kolejnych dniach zwiedzaliśmy różne miasteczka i plaże nad Zatoką. Zaczęliśmy od Rewy, były Mechelinki i później Osłonino, gdzie plaża była naprawdę kameralna, a ludzi można było policzyć na palcach jednej dłoni. Z dnia na dzień coraz bardziej zaczęliśmy to morze lubić. Zaczęło się pływanie w kole, ślizgi na bojce, a nawet nurkowanie. Po takich próbach byliśmy gotowi na Bałtyk! Pod koniec tygodnia, po porannej wizycie w Rewie, zamiast na obiad, ruszyliśmy na Kopalino. Co mogę powiedzieć… Było fantastycznie. Plaża, piasek znakomite. Woda… nie do końca. Zdecydowanie bardziej podobała nam się zabawa w wykopanej na plaży dziurze, niż w zimnym jak cholera Bałtyku. W drodze powrotnej pojechaliśmy jeszcze do Żarnowca, gdzie zaliczyliśmy świetny plac zabaw i wieżę widokową, na którą najpierw baliśmy się wjechać, a później nie chcieliśmy z niej zejść…

Visited 1 times, 1 visit(s) today