
Nareszcie! Moje trzecie wakacje. Nie żebym wcześniej miał dużo roboty i obowiązków, ale jednak wakacje to wakacje. Początki nie napawały jednak optymizmem. Nasz wyjazd opóźnił się prawie o tydzień ze względu na stan zdrowia członków Cośkowej rodziny. Miało to jednak również dobre strony, ponieważ odwiedzili nas wujek Michał i ciocia Magda z Wiktorem i Dominikiem. Dzięki temu zwiedziliśmy razem trochę Warszawy i zjedliśmy pyszne lody. Nie muszę chyba dodawać, że przywieźli prezenty! Dostałem McQueena zdalnie sterowanego, a Brat zabawkowego pilota do telewizora, którego zresztą szybko przejąłem.
Gdy się w końcu wykurowaliśmy, ruszyliśmy na Mazury. I jak zwykle bardzo mi się podobało. W tym roku było jeszcze lepiej niż w poprzednim, bo jako ten prawie dorosły trzylatek, mogłem cały czas bawić się z chłopakami, a i oni z chęcią bawili się ze mną. O wspólnym oglądaniu bajek na dobranoc chyba nie muszę wspominać?! Pogoda również była zdecydowanie lepsza niż przed rokiem, więc spędziliśmy dużo czasu nad jeziorem i zaliczyliśmy kilka spacerów w lesie. Do tego doszyły jak zwykle kajaki i tu muszę się pochwalić – wykąpałem się w rzece!
Odwiedziłem też ciocie Wandzię. Podczas wizyty okazało się, że strasznie zgłodniałem i Matka chciała wracać do domu, a ciocia na to:
– to idźcie zjeść, a Bruno zostanie ze mną.
Ten pomysł zdecydowanie nie przypadł mi do gustu, więc szybko zareagowałem:
– Ciociu! Oddaj mi brata! To jest mój brat!
Wywołało to lawinę śmiechu Matki. Nie muszę dodawać, że zjeść poszliśmy wszyscy razem. Jeśli już mowa o dobrych tekstach to było ich całkiem sporo. Któregoś razu bardzo stęskniłem się za Matką, która akurat karmiła Brata i jakoś za nic nie chciała przerwać i zająć się mną. Co za problem pomyślałem i rzuciłem „Mamo! Nie karm go cycusiem. Niech Tata nakarmi go butelką!”. Nie wiedzieć czemu wywołało to podwójną salwę śmiechu, zarówno u Matki, jak i u Ojca.
I tak sobie te wakacje mijały. Spędziliśmy je na dobrej zabawie i w doborowym towarzystwie. Niestety czas płynął zdecydowanie za szybko, a przez opóźniony wyjazd wydawało się wręcz, że podwójnie szybko. A ze względu na moje dni adaptacyjne w przedszkolu nie mogliśmy zostać dłużej i w połowie sierpnia ruszyliśmy z powrotem do Warszawy.