
Plan lekcji i zajęć pozalekcyjnych w tym roku nie dopisał i trochę wody upłynęło w Wiśle, zanim udało nam się doszlifować wszystko tak, żeby logistyka miała ręce i nogi. Na szczęście udało się wszystko jako tako poukładać, chociaż można również stwierdzić, że Stwórcy mają pół etatu jako szoferzy.
No więc zaczynamy od poniedziałku. Lekcje mam krótko, później świetlica. Za dziesięć czwarta zaczyna się mój trening piłkarski, po którym przyjeżdża któryś ze Stwórców z Brunem, którego odprowadzamy na angielski niedaleko mojej szkoły. Żeby nie marnować czasu, idziemy na zakupy do pobliskiej Biedronki, słuchamy chwilę jakiegoś audiobooka, a o osiemnastej odbieramy Bruna i w zależności od natężenia ruchu, około osiemnastej trzydzieści jesteśmy w domu. Bardzo dobre połączenie, prawie jak w Misiu. We wtorek ja mam angielski po lekcjach, a niedługo po jego zakończeniu znowu dojeżdża Bruno i idziemy wspólnie na karate. Stwórca ma godzinę do zabicia, więc albo nadrabia zaległości pracując, albo idzie zrobić zakupy. Środa jest podobna do poniedziałku, po lekcjach mam chwilę na świetlicy, a później trening piłkarski. Po jego zakończeniu swój trening zaczyna Bruno. Czasami dołączam do niego, czasami wybieramy się na zakupy, a czasami oglądamy trening Bruna i dyskutujemy sobie na różne tematy. Czwartek to w tych czasach wtorek – angielski i wspólne z bratem karate i dopiero w piątek jest trochę lepiej, bo Ojciec odbiera mnie zaraz po lekcjach i jedziemy na kodowanie, po czym jedziemy odebrać Bruna i około szesnastej możemy uczciwie przyznać, że w końcu mamy weekendzik. Stwierdzić, że mamy dość napięty kalendarz to mało powiedziane, ale jesteśmy tacy sprytni i mamy w sobie tyle energii, że nie przeszkadza nam to w spotykaniu się z kolegami na osiedlu po tych wszystkich zajęciach. Tutaj znowu szalejemy do oporu, dopóki któryś rodzic nie rozgoni towarzystwa w okolicach dwudziestej, co znowu przekłada się na zaśnięcie w okolicach dwudziestej drugiej i trudnych pobudkach o poranku.
I tak nam leci tydzień za tygodniem. Umiejętności piłkarskie rosną, sztuki walki również opanowujemy, a i całe osiedle znamy już od podszewki, włączając w to wszystkie klatki schodowe i garaże. Jedynie rano ciężko się wstaje, szczególnie lewą nogą!