
Podejrzenia, domysły, hipotezy, domniemania. To wszystko miało miejsce na moich pierwszych zagranicznych wakacjach pod palmą. W Egipcie oczywiście bo gdzieżby indziej. Efekty uboczne mojej obecności ciągle się intensyfikowały. Pomimo nieustannego mylenia tropów i zacierania śladów czułem, że lada moment zostanę odkryty.
Zaraz po powrocie stwórcy zaopatrzyli się w profesjonalny, no może półprofesjonalny, detektor do wykrywania takich jegomości jak ja. I, jak można było się spodziewać, udało im się. Zostałem odkryty. Ich reakcja wyglądała mniej więcej tak:
– „No to jesteśmy w ciąży” powiedziała Matka.
– „Yyyyyy hyyyyhhhhyyhhhyyhhhhhyyyy. Hyyhyhhhyyyyhhhyyyyyhhyyy” powiedział Ojciec.
No to sobie pogadali, pomyślałem. Dostrzegłem też, kątem oka, a jakże, że oboje mają uśmiech na twarzach. Taki sam jak na maturze, gdy dostajesz pytanie, do którego akurat się nie przygotowałeś. Albo gdy śmiejesz się z żartu, którego nie rozumiesz. Ale uśmiech to uśmiech, pomyślałem. Najważniejsze, że jest. Poza tym w oczach widziałem, co prawda za murem przerażenia, ale za to wielką radość. Było w nich wtedy dużo niedowierzania, bo w końcu nie tak to sobie zaplanowali. A raczej nie tak szybko. A tu masz! Powoli zaczęły zderzać się szare komórki, fakty łączyć, wnioski wysuwać, a wszystkie efekty uboczne nabierać sensu. I tak oto ujawniłem się światu, a w zasadzie to całym dwóm personom.