11 views 6 mins 0 comments

SZOPPING.

In 2015
02 kwietnia, 2015

Waga ponad 9 kg. Wzrost 73 cm. Rosnę. I masy również regularnie nabieram. Aż strach pomyśleć co będzie, jak zacznę ćwiczyć! Pudzian normalnie wymięknie! Właśnie ucinam sobie tradycyjną popołudniową drzemkę na balkonie. Okoliczności przyrody sprzyjają takiemu spędzaniu czasu, gdyż jest jakieś sześć lub siedem stopni, pada deszcz ze śniegiem, a ja w kombinezonie i otulony kocem, śpię w najlepsze, od czasu do czasu alarmując tylko Ojca gdy wypadnie mi smoczek.

Moje życie z tygodnia na tydzień robi się coraz ciekawsze. Urozmaicono mi dietę – teraz już zajadam marchewkę, pietruszkę, ziemniaki, a nawet brokuły i kurczaka. O owocach, które uwielbiam, nawet nie wspominając. Nowe potrawy spodobały mi się tak bardzo, że mleko pijam tylko nocą, przy okazji budząc Matkę przynajmniej dwa, a w porywach do trzech razy na noc. Nauczyłem się nowych ruchów – przewracam się i na plecy, i na brzuch, ćwiczę pozycję do raczkowania, a siadanie to moje ulubione zajęcie ostatnimi czasy. Śmigam już, co prawda głównie do tyłu i na boki, ale za to po całym parkiecie i potrafię znaleźć sobie nowe zabawki, niekoniecznie takie, którymi powinienem się bawić. Potrafię np. przyciągnąć sobie stolik na kółkach i zrzucić wszystko z dolnej półki, lub poprzesuwać książki w szafce telewizyjnej. Aż strach pomyśleć co będę w stanie zrobić, jak zacznę na poważnie raczkować, a o tym co się będzie działo gdy zacznę chodzić lepiej nawet nie myśleć. Jedno jest pewne – Stwórcy na pewno nie będą się ze mną nudzić.

Dostałem też kilka nowych gadżetów – przede wszystkim mam druga furę. Jej zakup wyglądał chyba jeszcze gorzej niż pierwszej, ale podobnie jak wtedy, okazał się strzałem w dziesiątkę. I do tego nówka sztuka, prosto z półki w magazynie. Ale zacznijmy od początku. Przed którymś wyjazdem w trasę lub też do Lublina postanowiono zakupić nowy pojazd, aby Matka mogła mnie wyprowadzać na spacer bez pomocy Ojca. Fura miała być lekka, zwrotna i łatwa w obsłudze. Marka została wybrana już dawno temu, trzeba tylko było wybrać model i kolor. Po kilku filmach na youtube pojechaliśmy wszyscy do Świata Dziecka, aby poznać wybrane modele organoleptycznie. Po szybkiej prezentacji przez średnio zainteresowanego sprzedawcę decyzja zapadła. No….. prawie. Po jeszcze szybszej konsultacji Stwórcy stwierdzili jednak, że muszą się z tym wszystkim przespać i dokonają zakupu po powrocie Ojca. Wizyta numer dwa nastąpiła niedługo później. Teraz już wszystko było ustalone, pozostawał więc tylko wybór koloru. Jak się jednak okazało, po raz kolejny zresztą, plany się zmieniają. Tym razem sprzedawca okazał się bardzo miły, uprzejmy i co najważniejsze, o dziwo, posiadał użyteczną wiedzę na temat wózków. W związku z tym zaproponował inny model, na zakup którego Stwórcy po szybkim namyśle się zdecydowali. Był tylko jeden problem – trzeba było na niego czekać co najmniej 2-3 tygodnie… Ostatnia nadzieja na szybkie nabycie fury pozostawała więc w googlach. W naszym kochanym kraju oczywiście nigdzie mojej wersji nie było, ale Ojciec odpalił swoje nieprzeciętne zdolności językowe (dojczland uber ales!) i zadzwonił do kilku sklepów w Niemczech. Po trzeciej rozmowie okazało się, że wózek jest na stanie i wysyłają do Polski więc po kilku kliknięciach i trzech dniach oczekiwania, kurier podstawił mi nową brykę do salonu – piękny i błyszczący Maclaren Quest, wersja Denim, z wbudowanym daszkiem przeciwsłonecznym… Ain’t life fuckin’ great!

A jakby tego było mało to kilka dni temu dostałem jeszcze nowy tron do spożywania posiłków. Z jego zakupem, jak nigdy przedtem, nie było kompletnie żadnych problemów. Żadnych rozterek, żadnych niewiadomych, żadnych przemyśleń. To była jedna z tych rzeczy, która od razu po wejściu o sklepu krzyczy “kup mnie! kup mnie!”. I tak też się stało. Stwórcy spędzili jakieś trzy minuty na oglądaniu innych fotelików po czym Ojciec stwierdził, że ten jeden mu się podoba i.. tyle. Jak się okazało był to jedyny dostępny egzemplarz, dlatego też szybko poprosił o jego zapakowanie i rachunek. Po przybyciu do domu okazało się, że pasuje do wnętrza jakby projekt mieszkania (projekt, którego oczywiście nigdy nie było) zaczął się od tego fotelika. Także jadam już przy stole, mam dobre widoki na mieszkanie i mieszkańców, dużo zabawek dookoła i do tego mogę przywalić łapą w blat. Żyć nie umierać normalnie!

Visited 1 times, 1 visit(s) today