
W tym roku Święta spędziliśmy w Warszawie. Z powodu szalejącego wirusa nie mogliśmy zrobić wielkich świąt w Świniarach, więc trzeba było zorganizować się na miejscu. Jak się okazało, wyszła nam ta organizacja całkiem nieźle!
Zaczęliśmy od choinki, która zgodnie z naszą nową tradycją, którą zaczęliśmy w tym roku, przyjechała na Mikołajki. Po kilku dniach Stwórcy zaczęli obawiać się, że nie dotrzyma do świąt, jednak nie tylko dała radę, a wytrzymała do Trzech Króli! Nie byliśmy jedynymi, którym wirus pokrzyżował świąteczne plany, więc dogadaliśmy się ze znajomymi G., że Wigilia odbędzie u nich. Oczywiście Mikołajowi również daliśmy znać, żeby z prezentami zajechał pod ich choinkę, a nie naszą! Wieczór był bardzo udany, w końcu w kwintecie bawi się zdecydowanie lepiej niż w duecie. Mikołajowi również udało się trafić pod właściwy adres, więc szaleństwo było absolutne, łącznie z pianinem i śpiewaniem kolęd. Do domu wróciliśmy dopiero po dwudziestej drugiej i niestety niemiło się rozczarowałem. Co prawda Stwórcy mówili, że prezenty będą tylko u G., ale cały czas miałem nadzieję, że i pod naszą choinką coś znajdziemy. O poranku nasz humor się jednak poprawił, bo Mikołaj jednak do nas zawitał i pod choinką leżały kolejne prezenty! W związku z tym śniadanie było znacząco opóźnione, ale za to zabawa się przedłużyła. Cały dzień pełnego lenistwa, jedzenia i zabawy zwieńczyliśmy krótkim spacerem po centrum i wieczornym kinem. Dopiero w kolejny dzień pojechaliśmy na wycieczkę do lasu z Witkiem i Jankiem G., a w kolejny dzień znowu ich odwiedziliśmy. I tak sobie leniwie cały okres do Sylwestra spędzaliśmy. Już w Sylwestra pojechaliśmy na Mazury, świętować i zostać na tydzień z dziadkami. Impreza była średnia, sztucznych ogni mało, więc dość szybko poszliśmy spać.
Po obiedzie noworocznym Stwórcy pojechali do Warszawy, a my zostaliśmy u dziadków na kolejne dwa tygodnie. I tak nam minął początek nowego roku.