
Męczą mnie już te sesje. Ciągle te zdjęcia I zdjęcia. Ileż można być fotografowanym? Przecież nie jestem żadnym celebrity, przynajmniej na razie! Ale dało się zauważyć, że doświadczenie procentuje. Atmosfera luźna, stresu brak, wszystko poszło jak spłatka.
Naczelny fotograf nawet Matkę strofował, przez bardzo małe “s”, aby zachowała powagę, gdyż jej dobry humor wpływał negatywnie na jakość zdjęć. Wykonane w niskiej rozdzielczości odbitki pokazały, że nadal rozwijam się znakomicie, ważę prawie półtora kilo i wszystko mam na miejscu. Muszę również tutaj zaraportować, że stwórcy strasznie się ucieszyli na mój widok. Uśmiechy na ich twarzach od ucha do ucha mówiły same za siebie. To było zresztą bardzo miłe zobaczyć tak wielką radość na widok zwykłych, czarno-białych zdjęć w bardzo niskiej rozdzielczości, na których prawie nic nie widać.