
Jak sama nazwa wskazuje, no i jak można się domyślać z poprzedniego wpisu, pod koniec stycznia nadszedł czas na przeprowadzkę do nowego mieszkania. Przygotowań niestety nie było, ponieważ Stwórcy do ostatniej chwili czekali na decyzję, czy właściciele nowego mieszkania wstawią nam szafę w zamian za odmalowanie. Żyjąc cały czas nadzieją, że deal dojdzie do skutku, Stwórcy nie mogli ani przygotować przeprowadzki, ani zacząć wywozić rzeczy, ani też nie wiedzieli co kupić w Ikei. W związku z tym żyliśmy sobie nadal beztrosko na Młynarskiej. Jedynie od czasu do czasu ktoś przychodził obejrzeć mieszkanie, co na początku każdej wizyty bardzo mi się nie podobało, ale jak już goście wychodzili to podobali mi się tak bardzo, że nie mogłem przestać do nich zagadywać. I to wszyscy!
Pomimo posiadania kluczy, data wyjaśniła się dopiero w piątek, przed poniedziałkową przeprowadzką. W związku z napiętymi terminami i wielkim planem pakowania w weekend, Matka zarezerwowała bilety do teatru na sobotę oraz zaprosiła w odwiedziny panią Anię z pierwszego piętra, starszą Panią, zakochaną we mnie bez pamięci i co rusz dającą mi jakieś prezenty. Później jeszcze przyszła Ola z Łukaszem, która, ponieważ nie było pieluch, miała położyć mnie spać w pielucho-kąpielówkach, a położyła w zwykłych, basenowych. Jak to miało pomóc w niezmoczeniu łóżka, podejrzewam, że nawet ona nie wie. W każdym razie w niedzielę wzięliśmy się za pakowanie. Ja oczywiście działałem najwięcej, ciągle przeszkadzając lub też płacząc, gdy ktoś próbował pakować moje rzeczy. Mimo tego udało się w miarę sprawnie wszystko przygotować i do tego nawet zamówić chłopaków do przeprowadzki na popołudnie w poniedziałek.
W dniu przeprowadzki Ojciec wstał skoro świt, zrobił pierwszy kurs z lekkimi rzeczami i zdążył jeszcze wrócić na śniadanie. Później również szło wszystko dość sprawnie i do wieczora byliśmy przeprowadzeni, włącznie z zawiezieniem niepotrzebnej wersalki na Młynarską. Co prawda czekało nas jeszcze wiele pracy przy doprowadzaniu nowego lokum do warunków mieszkalnych, ale najgorsza robota była zrobiona i mogliśmy cieszyć się z nowego mieszkania.