
Ależ ten czas szybko mija. We wrześniu skończę całe trzy lata. W związku z tym jestem (przynajmniej teoretycznie i według przepisów prawa) gotowy do pójścia do przedszkola. Jeszcze całkiem niedawno Stwórcy planowali mnie wysłać do jakiegoś montessori, ale jak to kiedyś powiedział Ojciec, plany się zmieniają. Jako że plan zostania bogatym biznesmenem jeszcze się nie ziścił, a i opinie o montessori bywają różne, Stwórcy wystartowali więc w naborze do przedszkoli państwowych.
Wybór placówki nie był łatwy i odbywał się w czasie, kiedy na nic nie było czasu, a szczególnie czasu na odwiedzanie przedszkoli, rozmowy z dyrektorkami czy też inne podobne fanaberie. W związku z tym Stwórcy zastosowali metodę „na logistykę” (nie mylić z logiką, bo tu jej akurat zabrakło, zresztą do tematu zaraz wrócimy) i oznaczyli przedszkola na linii autobusu 208. I tu pojawia się logika, a raczej, jak już wspomniałem, jej kompletny brak. Gdybyście zapytali któregoś ze Stwórców, kiedy ostatnio jechali autobusem to odpowiedź zapewne brzmiała by „do samolotu na lotnisku” lub też „nie pamiętam”. Rozumowanie było takie, że gdy Brat będzie miał niańkę, a Stwórcy nie będą mogli mnie zawieźć / odebrać na czas, to zawsze niańka może podjechać autobusem… Moim zdaniem lepiej było by jednak pojechać, odwiedzić, zobaczyć, porozmawiać, ale mnie o zdanie oczywiście nikt nie pytał. Nie pytali też Stwórcy, na przykład innych ludzi na osiedlu, gdzie się zapisują – bo wtedy jeden rodzic mógłby zawieźć / odebrać kilkoro z nas. Na podstawie takich danych podejmuje się racjonalne decyzje, ale co ja niby mogę o tym wiedzieć. Jak już wspominałem – jakoś nie było na to wszystko czasu. Dlatego też, po niezbyt długich dywagacjach, wybór padł na Dickensa. Dlaczego właśnie tam – tego nie wie nikt.
Wypełnili więc milion kwitów, podali zarobki i wszystko co jeszcze mogli, aby zdobyć dużo punktów i wyjechaliśmy przeczekać okres rekrutacji na Mazurach. Jak się wkrótce okazało – punktów przyznano wystarczająco i zostałem zaakceptowany. Stwórcy oczywiście pluli sobie w brodę, że nie rozważyli innych, wyżej wspomnianych przeze mnie czynników wyboru, i chodzili skwaszeni przez dzień czy dwa. Jednak czasami warto dokonać dziwnego wyboru bez sensu, bo po rozmowach Matki ze znajomą, okazało się, że to bardzo porządne przedszkole, które znajoma znajomej bardzo sobie chwali. Może nie jest najwyższych lotów wizualnie, ale procedury są dobre, opiekunki miłe i kompetentne i nie ma słodyczy. Trafiło się ślepej kurze ziarno! Przy wyborze szkoły prosiłbym jednak o więcej pomyślunku!