5 views 4 mins 0 comments

PIERWSZA WIZYTA U FRYZJERA.

In 2016
23 marca, 2016

Dzisiaj po raz pierwszy wybrałem się do fryzjera. Moja czupryna robiła się coraz dłuższa i zaczynałem wyglądać niczym czeski metal z połowy lat osiemdziesiątych.  I to pomimo wysiłków Ojca przy regularnym podcinaniu i cieniowaniu mojej grzywki. W związku z powyższym Matka wykazała się przytomnością umysłu i umówiła mnie na wizytę w zakładzie fryzjerskim dla takich małych jegomości jak ja. Mimo wszytko Stwórcy do dnia wizyty nie byli do końca przekonani co do jej słuszności, ale koniec końców, po spożyciu podwieczorka, wyruszyliśmy całą rodziną w kierunku Powstańców Śląskich 63.

Po przybyciu na miejsce okazało się, że mój fryzjer mieści się tuż obok drugiego “salonu”, który nazywał się, uwaga, ”Fryzjer Męski u Janusza”. Całe szczęście, że wchodzimy obok pomyślał Ojciec i zaraz poszedł zrobić pamiątkowe zdjęcie szyldu. Janusza ma się rozumieć. Ja natomiast, mimo że nie byłem zbyt zachwycony wejściem do swojego salonu, po szybkim czekałcie-czekerałcie moje nastawienie uległo diametralnej zmianie. Było dużo nowych zabawek, kilka osób i trochę starsza koleżanka, która właśnie miała przycinaną grzywkę. To wszystko w wolnym tłumaczeniu oznaczało dla mnie prawie raj. Wszystko było by pięknie, gdyby nie fakt, że po kilku minutach zabawy przyszła do mnie jakaś pani z grzebieniem i nożyczkami i zaczęła mnie zagadywać. Bardzo nie lubię, jak ktoś przerywa mi dobrą zabawę, a jeśli do tego jest to ktoś obcy to kompletnie tego nie toleruję. Niczym Clarkson Poloneza czy też Ojciec prezydenta dupy, znaczy się Dudy. Dlatego też od razu rozpłakałem się w niebogłosy i wtuliłem w Matkę. Co gorsza, ta niemiła pani ciągle do mnie zagadywała, co tylko pogarszało sprawę. Uspokoiłem się dopiero po kilku minutach, gdy Matka posadziła mnie przy stoliku z wyżej wymienioną koleżanką, podała kolorowanki i narysowała wiatrak. Jedyne co mi nadal przeszkadzało to ta natrętna pani, która ciągle grzebała mi we włosach i pomimo kolejnych nieudanych prób, ciągle mnie zagadywała.

Przy rysowaniu trochę się jednak uspokoiłem, a Stwórcy cały czas mnie czymś zajmowali. To zasiadałem w samochodzie, to na skuterze, oglądałem Świnkę Pepę, pokazywałem koła i szalałem z kierownicą. Dzięki temu strzyżenie cały czas trwało. Przyzwyczaiłem się nawet trochę do fryzjerki i wskazywałem na różne części jej twarzy, podczas gdy ona próbowała nie wbić mi nożyczek w oko. No i spodobało mi się, gdy spryskiwała mi włosy, bo wtedy mogłem głosić wszem i wobec, że mam na głowie “pamę”. Dlatego też po kilku kolejnych minutach strzyżenie dobiegło końca, a ja mogłem z dumą odebrać wielkanocne, styropianowe jajko i dyplom pierwszego strzyżenia.

Visited 1 times, 1 visit(s) today