
W życiu każdego mężczyzny jest taki moment, kiedy trzeba odstawić Puky’ego, który wiernie służył przez ostatnie lata, zrobił dziesiątki kilometrów w różnych częściach Polski i przesiąść się na rowerek z pedałami. Teraz przyszedł czas na Bruna.
Od jakiegoś czasu mieliśmy już malutki rowerek z pedałami, ale Bruno używał go na zmianę z biegowym. Głównym powodem był zbyt duży ciężar i małe kółka, co nie pozwalało rozwijać zawrotnych prędkości. Przez to wszyscy koledzy byli szybsi, a to jest nie do zaakceptowania! Podczas wyjazdu na Mazury spróbował pojeździć na moim starym rowerze i szło mu całkiem nieźle, więc Stwórcy zarządzili poszukiwania nowego rowerka. Jedyny wymóg narzucony przez Bruna była taki, żeby rower był szybszy niż rowerek Bartka B., a to wiązało się z tym, że musiał być czerwony (czego nie rozumiesz?!?!). Reszta była nieważna. Po kilkunastu dniach poszukiwań w końcu udało się trafić wymarzoną maszynę! Czerwony Specialized, z lampką i dzwonkiem! Jak tylko go zobaczyliśmy, od razu było wiadomo, że to ten jedyny! Ojciec nawet nie negocjował, tylko zapakował Bruna do auta i pojechali po niego. Jazda testowa odbyła się w garażu podziemnym i nie wykazała żadnych wad, wręcz przeciwnie. Dlatego szybko nastąpiła wymiana za kilka papierków z portfela i szczęśliwy Brat pojechał swoją nową bryką w kierunku samochodu. Co można zrobić z nowym rowerem? Oczywiście pokazać go wszystkim na podwórku, a w weekend pojechać na pump track, gdzie spędza się dwie godziny jeżdżąc non stop i w ogóle nie chcąc wracać do domu. Tak się Bratu spodobało!
Od tego czasu nasze rowery dorobiły się jeszcze lamp przednich i tylnych oraz błotników. Teraz jeszcze czekamy na jakąś okazję, żeby dostać liczniki, które dokładnie pokażą nam jacy jesteśmy szybcy!