
Pewnego sobotniego ranka, chwilę po śniadaniu, Ojciec oznajmił, że jedzie do Ikei w celu nabycia jakichś pierdół i zrobienia rekonesansu soft i szaf. Oraz że zabiera mnie ze sobą. Zastanawiałem się do czego jestem mu tam potrzebny i jaki ma sens wiezienie mnie przez całe miasto, tylko po to żebym mógł mu poprzeszkadzać w robieniu zakupów. Dlatego też wsiadałem do samochodu z dość dużą dozą sceptycyzmu. Po zaledwie jedenastu minutach dotarliśmy do celu, zaparkowaliśmy przed samym wejściem (jak ten Ojciec zawsze znajduje takie miejscówki to nie mam pojęcia!) i udaliśmy się do środka.
Już na wejściu zaczęło mi się podobać. Dużo ludzi, dużo dzieci i małpi gaj. No to będę miał zabawę, pomyślałem. Niestety Ojciec szybko wziął mnie pod pachę i poszliśmy na górę. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem dziesiątki różnych pokoi z przeróżnymi meblami i sprzętami. A gdy ujrzałem w niektórych z nich świąteczne gwiazdki to poczułem się prawie jak w raju. Wystrzeliłem niczym z procy w ich kierunku i tak się zaczął jeden z najlepszych poranków w moim życiu. Pomyślcie tylko! Wspinałem się na sofy, przestawiałem krzesła, przełączałem przyciski na sprzętach, chowałem się w szafach, leżałem na łóżkach i co chwila zaczepiałem inne dzieci. Jakby tego było mało to co chwila były stanowiska do zabawy dla takich małych jegomości jak ja, a na sam koniec wycieczki po piętrze pokoje dziecięce. Tam też zobaczyłem piękne lampki gwiazdki i lampki księżyce, w których się zakochałem od pierwszego wejrzenia. O tym, że bylo tam od groma zabawek i stanowisk do zabawy chyba nie muszę wspominać. Ojciec niestety zabrał mnie stamtąd zbyt szybko, po jakiejś pół godzinie, więc nie mogło się to skończyć niczym innym jak płaczem i awanturą. Pomyślałem, że to koniec przygód, ale na szczęście myliłem się. Gdy szliśmy do kas okazało się, że w całej hali przy suficie działają wiatraki, moja wielka miłość od urodzenia. Uwielbiam je we wszystkich formach i odmianach. Holenderskie, zabawkowe do rączki, a jak Ojciec gra w Heros of Might & Magic to nawet młyny. Szczególnie pamiętam jeden moment, w trakcie podróży do dziadków, gdy zatrzymaliśmy się na karmienie przy farmie wiatraków. Moja radość nie miała końca. I tak już mi zostało więc ich widok w Ikei dał mi wiele nieskrywanej i głośno okazywanej radości.
Po kolejnych wizytach w Ikei, Świecie Dziecka, a nawet Komforcie, muszę stwierdzić, że duże sklepy to zdecydowanie najlepsze place zabaw. Mnóstwo różnych zabawek, dużo ludzi, często jeszcze więcej dzieci. Normalnie raj na Ziemi! Już się nie mogę doczekać kolejnej wizyty. Na szczęście Stwórcy muszą kupić szafę i sofę więc wyprawa zapewne już niedługo!