12 views 4 mins 0 comments

MOJE PIERWSZE M.

In 2015
04 grudnia, 2015

Pod koniec listopada, po piętnastu miesiącach pobytu na Ziemi, zostałem przeprowadzony do mojego całkowicie nowego, prywatnego pokoju. Jak się okazuje 34m2 to przepastna przestrzeń i spokojnie można było wygospodarować miejsce na kolejne pomieszczenie. W bloku trwała właśnie wymiana pionów CO, więc Stwórcy wykorzystali moment i przy okazji postawili ściankę działową, a Ojciec na dodatek odmalował całe mieszkanko, które notabene już zacząłem przemalowywać po swojemu, flamastrami.

Pokój jest nadal w powijakach, a nie jak na powyższym zdjęciu, ale przynajmniej nie jest to już stan developerski (choć drzwi jeszcze nie ma). Plany zmieniają się jak w kalejdoskopie, gdyż z każdym etapem robót Stwórcom przychodzą do głowy kolejne pomysły. Z wersji pierwotnej została w zasadzie tylko ścianka. Na szczęście te ich pomysły są całkiem do rzeczy i wraz z postępującym wymienianiem mebli całość zaczyna nabierać sensu. Na dzień dzisiejszy mam już nowe, mniejsze i ładniejsze łóżeczko oraz lampkę-gwiazdkę, którą zobaczyliśmy kiedyś podczas wizyty w Ikei. Gwiazdki uwielbiam od zawsze, a gdy zobaczyłem zamontowaną u mnie w pokoju to oniemiałem z wrażenia. Na całe piętnaście sekund. Przez to mina Ojca zmieniła się z wielkiego zachwytu i szczęścia na absolutne poczucie beznadziejności i prawie kompletne zniechęcenie. Na szczęście dla niego, już chwilę później, znów zacząłem się nią zachwycać i moje zauroczenie trwa do dziś. Stwórcy przenieśli do mnie również komodę, która ma być zmieniona na większą szafę, ale to nadal pieśń przyszłości. Podobnie ma się rzecz z dywanem i nowym stolikiem (który na szczęście czeka już na złożenie w piwnicy), lampą sufitową i z drzwiami oczywiście.

Z całego remontu najbardziej podobało mi się składanie nowej sofy. Mam geny bildera normalnie, i to po dziadku i po Ojcu razem wziętych. Przeszkadzanie w składaniu mebli to na pewno jedno z moich ulubionych zajęć, a wchodzenie w kartony i pojemnik na pościel rządzi. Wkręcanie śrub i wyciąganie szuflady też są zresztą niczego sobie. Dzięki wspólnej pracy składanie poszło nam bardzo sprawnie, w końcu co cztery profesjonalne ręce to nie dwie. Po jakiejś godzinie mogliśmy całą rodzinką położyć się na gotowej sobie. Na dodatek dzięki sofie i nowej aranżacji przestrzeni mam do dyspozycji kilka metrów podłogi na zabawę.

Jak widać idzie to wszystko dość opornie, ale jak mawiają nasi sąsiedzi zza Odry – langsam aber sicher, i tą też filozofią kierują się Stwórcy. Ma to oczywiście sens, szczególnie, że i tak większość czasu spędzam z nimi w “salonie/sypialni”. Mam tylko nadzieję, podobnie jak oni zapewne, że wszystko będzie skończone przed świętami i wtedy naprawdę będę mógł powiedzieć, że to jest mój pokój.

Visited 1 times, 1 visit(s) today