8 views 4 mins 0 comments

KORONA GÓR NR 15 – LACKOWA

In 2023
17 września, 2023

W drugi dzień wyjazdu w nowosądeckie, zaplanowane było zdobycie Lackowej. Stwórcy postawili na relaks i wstali po ósmej, a my jeszcze później. Po zwleczeniu się z łóżka, trochę się pobawiliśmy, a następnie zeszliśmy na dół na śniadanie. Tutaj nasze drogi się rozeszły. Stwórcy poszli do kuchni przygotować śniadanie, a my poszliśmy grać w bilard. Po spożyciu śniadania i rozegraniu kolejnej partii bilarda, zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do Izb, gdzie zaczynał się szlak.

Na parkingu było dużo aut z rejestracjami z całej Polski. Jak widać zdobywanie korony zdobywa coraz większą popularność! Zebraliśmy nasze graty i ruszyliśmy polną drogą w kierunku granicy. Trasa była bardzo średnia. Co prawda Ojciec informował wcześniej wszystkich, że czeka nas fajne wspinanie po tak zwanej „ścianie płaczu”, ale pierwsze pół godziny minęło nam na polno-leśnej drodze, którą w zasadzie mogliśmy przebyć samochodem. Po dojściu do granicy i zrobieniu pamiątkowego zdjęcia, skręciliśmy w las na szlak czerwony. Tutaj droga nadal nie była zbyt wymagająca, choć już trochę bardziej ciekawa – wąska, z niewielkimi podejściami i w ładnym lesie. Po kilkunastu minutach takiej dotarliśmy do pierwszego etapu wspinaczkowego. Ściana była całkiem stroma, ale dość krótka. W zasadzie to byliśmy z Brunem mocno zawiedzeni, bo bardzo szybko się z nią uporaliśmy. Okazało się jednak, że to tylko przedsmak tego, co nas czekało. Za chwilę doszliśmy to tej prawdziwej ściany płaczu. Była jeszcze bardziej stroma i zdecydowanie dłuższa, z czego bardzo się ucieszyliśmy. Rzuciliśmy się na nią niczym szczerbaty na suchary. Przez kolejne dwadzieścia minut pięliśmy się w górę, chwytając się drzew, korzeni i kamieni, byle tylko szybko do góry. Było wspaniale! Po zdobyciu ściany pozostało nam jeszcze około dziesięciu minut marszu do szczytu. Na miejscu wbiliśmy pieczątki, zrobiliśmy zdjęcie i zabraliśmy się za drugie śniadanie. Kilka kęsów kanapki później, zgodnie stwierdziliśmy z Brunem, że pomimo założonych polarów, jest nam zimno. Matka zarządziła więc szybki odwrót w niższe partie góry i tam dokończyliśmy śniadanie oraz kilka słodkich przekąsek. Zejście ścianą okazało się dużo trudniejsze od wejścia. Bardzo pomogły batony proteinowe, które pochłonęliśmy tuż przed rozpoczęciem. Cały czas musieliśmy być bardzo skoncentrowani i ostrożni, a i tak kilka razy rozjechały mi się nogi na sypkich kamykach. Na szczęście nic poważnego się nie stało i w jednym kawałku dotarliśmy wszyscy na sam dół. Później już tylko pół godzinki spaceru do samochodu.

Pierwotny plan dnia zakładał wycieczkę do Krynicy i wjazd gondolą na Jaworzynę, ale ze względu na późną porę ukończenia zdobywania Lackowej, plan został zmodyfikowany i ruszyliśmy w kierunku Warszawy. Po drodze zahaczyliśmy jednak o Nowy Sącz, gdzie Ojciec spędził pięć lat studenckich. Pokazał nam swoją szkołę (którą ledwo poznał!) oraz restaurację Apollo, nad którą mieszkał na drugim roku. Na koniec pojechaliśmy na lody do Argasińskich. Po odstaniu pół godziny w kolejce, lody okazały się tak samo wyśmienite, jak dwadzieścia kilka lat wcześniej. Po ich skonsumowaniu i przespacerowaniu się deptakiem na rynek, ruszyliśmy do Warszawy.

Visited 1 times, 1 visit(s) today