9 views 5 mins 0 comments

KORONA GÓR NR 12 i 13  – ORLICA I SZCZELINIEC

In 2023
05 września, 2023

Drugiego dnia naszego weekendowego wypadu mieliśmy w planach zdobycie dwóch szczytów. Stwórcy zastanawiali się nawet nad trzema, ale po krótkiej dyskusji doszli do jedynego sensownego wniosku, że nie warto pędzić na złamanie karku i odhaczać, tylko trzeba się relaksować, korzystać, kontemplować. No i co najważniejsze, dać dzieciom nacieszyć się „hotelem”!

W związku z powyższym wyruszyliśmy dopiero po dziesiątej, udając się w kierunku Zieleńca, gdzie zaczynał się zielony (jakże mogło być inaczej!) szlak na Orlicę. Trasa była banalnie łatwa i krótka. Jedyną atrakcją po drodze były górki kruszywa przygotowane do budowy drogi, po których pochodziliśmy z Brunem. Później już tylko prosta, delikatnie wznosząca się droga. Poszło nam tak szybko, że nie zdążyliśmy zrobić przerwy na pitstop! Na szczycie jest wieża widokowa, jeszcze wyższa niż na Biskupiej Kopie, skąd mogliśmy podziwiać piękne widoki. Ale Przejrzystość powietrza była jednak zdecydowanie gorsza niż poprzedniego dnia i niestety nie mogliśmy dostrzec wszystkich otaczających nas szczytów. Po zjedzeniu drugiego śniadania i czegoś słodkiego, wbiciu pieczątek i zrobieniu pamiątkowego zdjęcia przy znaczniku szczytu, ruszyliśmy biegiem w dół. Dosłownie! Zatrzymaliśmy się tylko na pamiątkowe zdjęcie przy znaku granicznym, po czym truchtaliśmy praktycznie do samego auta. Cała wycieczka zajęła nam niecałe dwie godziny.

Niezwłocznie ruszyliśmy do Karłowa, żeby zdobyć Szczeliniec Wielki. Już na parkingu zobaczyliśmy fajne skałki, w kierunku których się udaliśmy. Początek trasy nie zapowiadał się ciekawie – schody, schody i znowu schody. Po kilku minutach tej „wspinaczki” dotarliśmy jednak do miejsca, gdzie mogliśmy zaliczyć prawdziwą wspinaczkę! Piękne, wielkie skały i głazy, na które można wchodzić! Zabraliśmy się od razu z Brunem do roboty i spędziliśmy tam pewnie z pół godziny, zaliczając coraz to wyższe i trudniejsze skałki. Po tych zabawach, ruszyliśmy w kierunku pobliskiego schroniska. Trasa wiodła nas przez różne wąskie szczeliny, podwyższenia i korytarze wśród skał, więc minęła bardzo szybko i po kilku chwilach byliśmy na miejscu. Zajrzeliśmy na tarasy widokowe, podbiliśmy pieczątki i przekąsiliśmy po kanapce. Teraz czekała nas droga na szczyt oraz zejście specjalną, płatną trasą, która (jak twierdził Ojciec) miała być bardzo urocza i malownicza. Po dosłownie kilku krokach od wejścia na trasę, byliśmy na szczycie, gdzie weszliśmy na taras widokowy w najwyższym punkcie góry. Wszędzie dookoła było mnóstwo różnych skałek, więc nie obyło się bez wspinania. Dzieci były przeszczęśliwe! Zabawa zabawą, ale czekała nas droga w dół i powrót do domu, więc niestety musieliśmy ruszać dalej. Z każdym krokiem trasa była coraz ciekawsza. Przejścia wąskimi szczelinami i korytarzami, pokonywanie skał na trasie, a nawet zejście z łańcuchami. Niektóre przejścia były tak wąskie/niskie, że Stwórcy musieli kucać lub ściągać plecaki, żeby się przecisnąć. Dookoła wszędzie malownicze skały i skałki, na które ciągle się wspinaliśmy, trasy na podwyższeniach i to wszystko porośnięte drzewami. Przepięknie. Pod koniec trasy zaliczyliśmy jeszcze dwa tarasy widokowe, z pięknymi panoramami i wysokimi urwiskami poniżej. Później było już niestety tylko zejście po schodach i dalej do samochodu.

Muszę oficjalnie stwierdzić, że trasa na Szczeliniec była zdecydowanie najfajniejsza ze wszystkich dotychczasowych tras, którymi zdobywaliśmy szczyty w Koronie. Nie wiem, kiedy będzie kolejna, ale mam nadzieję, że już niedługo!

Visited 1 times, 1 visit(s) today