
Ostatnimi czasy moje konwersacje ze Stwórcami weszły na kolejny poziom zaawansowania. Moje postrzeganie świata, nieszablonowe myślenie oraz szybkie i celne komentarze, często doprowadzają ich do łez ze śmiechu. Potrafię często podejść do jednego z nich i chcąc przyciągnąć uwagę proponuję niewinne “pogadamy?”. Oczywiście większość tego gadania jest w ich wykonaniu, ale kogo by to obchodziło.
Pojechaliśmy ostatnio na pizzę, która zresztą średnio mi smakowała, o gnocchi nawet nie wspominając. Po obiedzie coś nie można mnie było dobrze usadowić w foteliku, więc Ojciec ciągle próbował mnie przesunąć, posunąć, podnieść, opuścić i w ogóle. W końcu nie wytrzymałem i krzyknąłem donośnie “Jest git!”, co wzbudziło salwę śmiechu i zakończyło nieudolne próby umieszczenia mnie w odpowiedniej pozycji. Kilka dni później miały miejsce moje pierwsze, zaawansowane negocjacje. Zwykle negocjuję poprzez płacz, złość i wymuszanie, ale tym razem pozwoliłem sobie na odrobinę wyrafinowania. Bardzo chciałem, aby Ojciec przewiózł mnie naszym niebieskim stolikiem na kółkach, a on uparcie próbował mnie zmusić do zjedzenia ostatniej kanapki na kolację. Po kilku próbach klasycznego wymuszenia, które niestety nie zadziałały, zaproponował, że mnie przewiezie, jeśli zjem kanapkę. Na tę propozycję przystać nie mogłem, więc moja mistrzowska riposta brzmiała po prostu “Pół kanapki?”. Po niezbyt udanej próbie powstrzymania śmiechu, umowa została zawarta, kanapka zjedzona (cała!) i przejazd z salonu do mojego pokoju i z powrotem wykonany.
Podciągnąłem się również z geografii. Wcześniej już znałem kilka krajów i stolic, głównie tych, w których byłem albo ja, albo ktoś z rodziny bliższej i dalszej. Jednak ostatnio przeszedłem szkolenie z mamą i utrwalenie z babcią, więc teraz nie dość, że jestem w stanie wymienić nazwy stolic i miast w połowie Europy, to jeszcze do tego mówię w jakim państwie te miasta się znajdują. I nie mówię tu tylko o słynnych i zwiedzonych Berlinie czy Londynie, ale o Bukareszcie, Sofii czy Turynie. Znam również kilka adresów, np. nasz stary, nasz nowy, gdzie mieszka babcia i ciocia Wandzia. Jak tak dalej będzie mi szło to google mapsy odejdą do lamusa!