
Na świecie wybuchła epidemia koronawirusa, więc wszystko zamknięto i kazano siedzieć w domu. Jak się okazało, wcale nie jest to taka łatwa rzecz. Stwórcy przerzucili się na pracę zdalną, a my generalnie na przeszkadzaniu w tym i na roznoszeniu mieszkania na czynniki pierwsze. Po tygodniu mieszkanie okazało się co najmniej trzy razy za małe dla nas wszystkich. Nastroje może podsumować poniższa, bardzo krótka rozmowa przeprowadzona któregoś wieczoru pomiędzy mną a Ojcem:
Ja: Tata, pobawisz się z nami?
Ojciec: Dajcie mi w końcu święty spokój już dzisiaj!
Ja: No dobra. W takim razie idziemy wykończyć Matkę.
No i poszliśmy. Stwórcy zaczęli się więc zastanawiać, jak uratować mieszkanie i nas samych przed… nami samymi. Padło więc na las. Zaczęliśmy jeździć tam codziennie po zupie, na dwie, trzy godziny. W ten sposób próbowaliśmy spalić trochę energii i przestać doprowadzać sąsiadów z dołu do jeszcze większej furii. Jakoś cały czas nie mogą pojąć, że ciężko jest lewitować.
Wybór padł na Las Młochowski. Zaczęliśmy od krótszych wędrówek w płaskich rejonach, ale z czasem odkryliśmy, że od strony Otrębusów i Podkowy Leśnej okolica jest zdecydowanie bardziej urozmaicona. Górki, zjazdy, podjazdy, wąskie ścieżki czy drzewa, na które można się wspinać. Dlatego też był to nasz punkt docelowy przez kolejne tygodnie. A w tak zwanym międzyczasie, żeby się nie zanudzić, robiliśmy wycieczki w inne miejsca. Szczególnie spodobała nam się wieża obserwacyjna z innej strony lasu. Wyglądała co prawda na taką, która ma się zawalić po tym, jak wyląduje na niej trochę większa mucha, ale nie przeszkodziło nam to ani odrobinę we wdrapaniu się na nią i podziwianiu polany przez jakieś trzydzieści sekund.
Ojcu chyba również się spodobało to jeżdżenie do lasu, pomimo tego, że przez wyrwę w dniu musiał później pracować do wieczora. Trochę się dotlenił, trochę poruszał i przede wszystkim wchodził z domu i miał chwilę spokoju, a Matka mogła sobie spokojnie popracować (czytaj: pracować, prać, gotować, sprzątać). Dzięki tym wyjazdom, wyrobił nam się pewien nawyk i odkryliśmy, że w lasach wcale nie musi by nudno!