Życie znowu pokazało, że podróże kształcą i rozwijają, oczywiście wyłącznie tych, którzy chcą się kształcić i rozwijać. Muszę tu również z dumą odnotować, że mój Brat zdecydowanie do tej grupy należy.
Od dawien dawna, w wannie były ciągłe awantury podczas mycia włosów. W moim przypadku Stwórcy nie mierzyli się z tym problemem, ponieważ dość wcześnie zacząłem chodzić na basen i przyzwyczaiłem się do zalanych oczu i uszu. W przypadku Bruna było trochę inaczej. Co prawda podczas kąpieli w jeziorze czy wizyt na basenach nie było z tym problemu, jednak, gdy tylko musiał spłukać głowę w wannie, kończyło się to zawsze płaczem, krzykiem i ogólną awanturą. Z odsieczą na te bolączki przyszedł jednak basen w Turcji.
To była klasyczna miłość od pierwszego wejrzenia. Jak tylko zobaczył basen, założył rękawki i nie zastanawiając się ani sekundy, dał susa do wody. Wyszedł dopiero po trzydziestu ośmiu prośbach i jeszcze większej ilości gróźb. Woda wlewająca się do uszu czy oczu kompletnie mu nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Najlepszą zabawą było wskakiwanie na bombę z pełnym zanurzeniem! W morzu kontynuował szaleństwa, skacząc przez fale, pływając pod nie i puszczając się z nimi w kierunku brzegu.
Od tego czasu z myciem głowy nie ma najmniejszych problemów, a jeśli dodamy do tego zajęcia nauki pływania na basenie, można powiedzieć, że rośnie nam prawdziwy aquaman!
